ks. dr Rafał Pokrywiński (UKSW)

Sprawozdanie z XVIII Zjazdu Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce, 14-16.09.2022

XVIII zjazd Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce odbył się w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie w dniach 14-16 września 2022 roku. Został zatytułowany: „Wokół pytań o początki chrystologii”. Pierwszy dzień przeznaczono na zebranie zarządu stowarzyszenia, a wieczorem można było wziąć udział w zwiedzaniu podziemi archikatedry warszawskiej świętego Jana Chrzciciela. Momenty integrujące i poszerzające horyzonty dziedzictwa kultury miały również miejsce następnego dnia, ponieważ uczestnicy zjazdu zwiedzali Zamek Królewski w Warszawie. Ponadto w kolejnych dniach sprawowano Msze św. w kościele seminaryjnym Wniebowzięcia NMP i św. Józefa – jedynym w tej okolicy niezniszczonym w wyniku II wojny światowej – pod przewodnictwem kard. Kazimierza Nycza, arcybiskupa metropolity warszawskiego, a w piątek w kościele św. Anny pod przewodnictwem ks. bp. Michała Janochy, biskupa pomocniczego archidiecezji warszawskiej. Jak zwykle zjazd był okazją do podtrzymania więzi towarzyskich i naukowych, wymiany aktualnych publikacji oraz planowanych konferencji. Całość prowadził przewodniczący STFWP ks. prof. ucz. dr hab. Przemysław Artemiuk (UKSW), a od strony organizacyjnej ks. dr Andrzej Persidok z AT. W zjeździe uczestniczyło około 50 osób: profesorów, wykładowców, a także doktorantów teologii fundamentalnej z wielu ośrodków naukowych w Polsce.

Obrady naukowe zostały podzielone na cztery sesje przedpołudniowe w czwartek i piątek. Pierwszy wykład miał o. dr Damian Mrugalski (Kolegium Ojców Dominikanów w Krakowie) na temat „Spotkanie filozofii i myśli biblijnej w judaizmie hellenistycznym i narodziny chrystologii”. Na podstawie twórczości Filona z Aleksandrii ukazał spotkanie filozofii i Starego Testamentu, co później zostało twórczo rozwinięte przez Ojców Kościoła w chrystologii. Według Filona atrybuty Boże mają w Biblii charakter antropomorficzny, a spośród nich najważniejszy jest Logos. Objawienia w Starym Testamencie dokonują się w umyśle wizjonerów i są wizjami Logosu. Medioplatonizm przepracowując platońską koncepcję logosu, dokonał twórczej reinterpretacji, a właściwie ujednolicenia myśli Platona. Plotyn czy Filon alegorycznie odczytywali hierarchiczną strukturę boskości na podstawie Platońskiego dialogu „Timajos”. Szczególnie istotna była alegoryczna egzegeza stworzenia świata. Idee platońskie zostały tu utożsamiane z myślami Absolutu. Zanim został stworzony świat widzialny, w umyśle Boga istniały już idee wszystkich bytów materialnych i zawierały się w jak w naczyniu w jednej idei Logosu. Musiał więc on w inny sposób pochodzić od Boga niż pozostałe idee. Logos został zrodzony poza czasem w dniu „jeden”. Jest najstarszym Synem Boga, a świat jest młodszym synem. Logos pozostał przy Bogu. Według Septuaginty w Rdz 1,1 jest mowa o stworzeniu niewidzialnej ziemi, a więc bytów inteligibilnych. Dopiero drugiego dnia pojawia się widzialne stworzenie. Ojcowie dodają do tej teorii koncepcję wiecznego rodzenia Syna przez Ojca. Nie chodzi tutaj o czas tego rodzenia, ale raczej o ontologiczne pochodzenie bez początku czasowego. Bóg nigdy nie istniał bez atrybutu ojcostwa. Argument z niezmienności Boga wyklucza zrodzenie Syna w czasie. Prz 8,23 mówi o mądrości jako o zasadzie Bożej aktywności: „przed wzgórzami mnie rodzi”. Natomiast według Ariusza zrodzenie wyklucza możliwość istnienia wiecznego. Sobór w Nicei musiał zatem doprecyzować terminologię, wprowadzając rozróżnienie między rodzenie a stwarzanie. Rodzenie jest według świętego Tomasza z Akwinu procesem intelektualnym, a nie biologicznym.

Drugi referat wygłosił ks. prof. dr hab. Krzysztof Kaucha (KUL): „Początek czy początki chrystologii? Problem punktu wyjścia chrystologii fundamentalnej”. Rozpoczął od opowiedzenia o inicjatywie amerykańskiej serii filmów „The Chosen”, która zdobyła ogromną popularność w USA. Jest to seria opowiadań o życiu Jezusa i apostołów dokonana oczami tych, którzy znali go najlepiej: uczniów, rodziny i przyjaciół. Inicjatywa pochodzi od samych wierzących, jest finansowana ze zbiórki i ma charakter ogólnochrześcijański. Na pytanie „Początek czy początki chrystologii?” prelegent wskazał odpowiedź, że początek jest tajemnicą w rozumieniu teologicznym, czyli domaga się wejście w nią, podobnie jak początek świata. Chrześcijanie wchodzili w helleńskie rozumienie Logosu, ale żyli tajemnicą Chrystusa w sakramentach. Questy w poszukiwaniu obrazów Jezusa się nawarstwiają, ale nie można pozostać jedynie na poziomie jezuologii. Wskazany serial „The Chosen” jest próbą chrystologii w czasach sekularyzacji, ukazuje bowiem fascynacje apostołów Jezusem. Trzeba się zastanowić, czy wszystkie rodzaje chrystologii, jakie w historii teologii zostały wyróżnione, są jeszcze dzisiaj potrzebne, na przykład: chrystologia oddolna i odgórna, przed- i popaschalna? Ze względu na kontekst historyczny mogą one powodować przerost teorii, pomijając konieczność wiary w Chrystusa. Chrystologia natomiast z definicji zakłada wiarę.

Druga sesja rozpoczęła się wykładem ks. prof. ucz. dr. hab. Przemysława Artemiuka (UKSW) na temat „Apologia boskości Jezusa wobec współczesnych koncepcji redukcjonistycznych”. Wyszedł on od trzech możliwości uznania roszczeń Jezusa: jeszcze za jego życia, po zmartwychwstaniu lub później po śmierci Pawła. Koncepcje redukcjonistyczne sprowadzają się do faktu, że żydzi nigdy nie przekroczyli linii między człowiekiem Jezusem a Jego boskimi roszczeniami. Według różnych koncepcji Jezus nie przewidywał wiary w siebie, ale dawał obraz bliskiego Boga. Sam zaś był pobożnym galilejskim chasydem. Najbardziej znanym przedstawicielem całej szkoły interpretującej Jezusa w ten sposób jest Geza Vermes. W podobnym historycznym kontekście o Jezusie mówiła Paula Fredriksen, wyciągając wnioski z porównywania św. Pawła z Jezusem jako postaci apokaliptycznych. Twierdzi ona, że należy oczyścić obraz Jezusa, który został przysypany ideami kościelnymi. Podobnie uważa Reza Aslan w swoich licznych książkach. Twierdzi, że należy szukać w Ewangeliach tego, czego w nich brakuje, na przykład wezwania Chrystusa do walki z Rzymem. Chrześcijaństwo zaś jako takie ma być dziełem Szczepana. Kreuje obraz Jezusa na wzór współczesnych bojowników islamu. Podstawą koncepcji redukujących Jezusa do Galilejczyka jest fakt, że w judaizmie w odróżnieniu do religii pogańskich nie było miejsca na bóstwo człowieka. Chrześcijaństwo jest więc hybrydą monoteizmu i politeizmu, a Kościół fałszerzem religii lub co najmniej propagatorem fałszu. W odpowiedzi na te zarzuty należy stwierdzić, że Chrystus w Ewangeliach faktycznie zachowuje się jak Bóg. Najświętsze formuły używane wobec Boga w Starym Testamencie są przez Ewangelistów stosowane wobec Jezusa. On stał się centrum wiary, zanim jeszcze został spisany Nowy Testament, a uczniowie wobec Niego używają starotestamentalnych pojęć odnoszących się do Boga. Wczesne rozumienie Jezusa jest takie samo jak późniejsze, np. w chrystologii chalcedońskiej, choć zaszła pewna ewolucja terminologiczna. Niektóre formuły zostały zastąpione innymi, ale istota wiary od początku była ta sama. Jezus jest włączony w tożsamość Boga. Najłatwiej chrystologię można w odnaleźć kulcie, jak twierdzi Larry Hurtado. Nie ma tu bowiem ewolucji. Od początku znajdujemy hymny do Chrystusa, modlitwy za Jego pośrednictwem, chrzest w Jego imię, eucharystię, a także prorokowanie w Jego imię. Niczego podobnego nie da się znaleźć w historii Izraela. Jezus zatem musiał postępować w taki sposób przed śmiercią, że odpowiadało to późniejszej wierze chrystologicznej jego uczniów.

Kolejny wykład miał ks. prof. ucz. dr hab. Krystian Kałuża (Uniwersytet Opolski): „Adolf von Harnack i problem dehellenizacji chrześcijaństwa”. Przywołał on poglądy tego teologa, zaczynając od kontekstu apologetycznego, ponieważ taki cel przyświecał jego rozważaniom. Teolog ten chciał bowiem bronić chrześcijaństwa przed wyzwaniami epoki. Jego uczniem był Rudolf Bultmann, któremu również przyświecał cel odpowiedzi na pytania zadawane przez współczesność. Protestantyzm, w którego nurcie działał, od początku jest próbą dehellenizacji, choć Harnack dokonał jej najbardziej systematycznie. Nie można zaczynać chrystologii od góry, czyli od dogmatu, ale od dołu, czyli Jezusa ziemskiego. Chodzi o określenie istoty chrześcijaństwa w odróżnieniu od jego zmiennej powłoki. Harnack wyróżnił tu trzy elementy tej istoty: Królestwo Boże, Bóg Ojciec i etyka. Wszystko pozostałe jest niepotrzebną komplikacją, a samo przepowiadanie Jezusa było bardzo proste. Historia doktryny jest więc cofnięciem się i poddaniem pod jarzmo prawa. Za kogo Jezus się uważał? Tradycyjnie odpowiada się: za Syna Bożego i Mesjasza. Trzeba jednak te pojęcia właściwie zrozumieć: Syn Boży oznacza poznanie Boga i nic więcej. Świadomość Jezusa jest świadomością poznania Boga w sposób najdoskonalszy, ale sam sposób i moment tego poznania jest tajemnicą. Harnack bronił mesjańskości Chrystusa przed Wellhausenem, który ją odrzucał, ponieważ gdyby Chrystus był Mesjaszem, to rozpocząłby nową erę, a wobec ciągle istniejącego zła, nie można tego uznać. Według Harnacka Jezus uważał siebie za Mesjasza, ale przekraczał ówczesne pojęcie mesjanizmu. Doświadczenie mesjańskie dokonało się podczas chrztu w Jordanie. Jezus kuszony na pustyni posiada już utwierdzoną świadomość mesjańskości oraz bycia Synem Bożym. W przepowiadaniu Jezus postawił największe etyczne pytania ludziom i to właśnie w kręgu tych pytań rozgrywa się cała teologia. Odtąd każdy musi pytać, po jakiej stronie stoi. Nie chodzi tu jednak o samego Chrystusa, ale o Ojca, który jest sednem Ewangelii. Jezus jest drogą do Ojca, w Nim objawia się czysta moc Boża, jednak umieszczenie centrum Ewangelii w chrystologii jest błędem. Jak zatem doszło do tak radykalnego przesunięcia akcentów w przepowiadaniu Jezusa? Według Harnacka pierwotni chrześcijanie nazywali Jezusa swoim Panem, rozumiejąc to w sensie wzniosłości, ale nie boskości. Dopiero Paweł uczynił śmierć i zmartwychwstanie Jezusa pierwotnym i głównym tematem Ewangelii, co nie odpowiadało nauczaniu Jezusa. Paweł soteriologicznie interpretuje śmierć i zmartwychwstanie, a wtedy ewangelia o Królestwie przeradza się w ewangelię o Jezusie. Wcześniej wiara nie miała charakteru spekulatywnego, a wyznawanie Jezusa jako Pana było jedynie stwierdzeniem przynależności do wspólnoty uczniów. Ludzkość w Jezusie osiągnęła pewność życia wiecznego, na które zawsze czekała. Przesunięcie akcentu na samego Chrystusa ze względu na odkupienie stało się pułapką, bo odrywało od osobistego doświadczenia i nawrócenia serca. Najważniejsze stało się poznanie natury Jezusa, a nie prostota Ewangelii. Paweł dał początek spekulacjom mesjańskiej dogmatyki soteriologicznej. Samo przyjście Chrystusa na świat stało się w tej dogmatyce najważniejsze, bo odpowiadało greckiemu rozumieniu zbawienia, które nie polega na odpuszczeniu grzechów, ale na uczestnictwie w naturze Bożej. Bóg stał się człowiekiem, by człowiek stał się Bogiem, te słowa Atanazego są ukoronowaniem hellenizmu. 120 lat po śmierci Jezusa nastąpiło przejście od paradygmatu judaistycznego do narodzin katolicyzmu, z religii serca w dogmat, przez spotkanie Ewangelii z stoicyzmem i neoplatonizmem. Jan w Prologu swojej Ewangelii nie rozumiał wcielenia dogmatycznie, a jedynie deskryptywnie. Później metafizyka natury Jezusa przejmie naukę o Jego preegzystencji. Chrystologia metafizyczna zostanie ukoronowana na soborze chalcedońskim. Jest ona jednak tylko metafizyką religii, Biblia natomiast jest wyrazem doświadczenia braterstwa i miłości. Stoi przed dogmatem i ortodoksją. W odpowiedzi na te poglądy należy dostrzec, że historia chrześcijaństwa i chrystologia stały się polem bitwy wielkich idei, bo Ewangelie zostały napisane po grecku. Należy odróżnić hellenizacje pozytywne od negatywnych. Nicea odrzuciła błędy Ariusza jako hellenizację i neoplatonizm. Ciągle pozostaje aktualne pytanie, czy istnieje czyste chrześcijaństwo, które można aplikować do różnych kontekstów. Czy możliwe są chrystologie ortodoksyjne, ale nie metafizyczne?

Pytania z sali dotyczyły pneumatologii Harnacka. Dopowiedzenia szły w kluczu wyjaśnienia różnicy między inkulturacją rzymskiego prawa, greckiej prawdy i wschodniej historii w chrystologii. Rozwój doktryny chrystologicznej nie może być tłumaczony wyłącznie naturalistycznie, ponieważ Chrystus ciągle żyje w swoim Kościele, stąd rozwój chrystologii jest elementem opatrznościowym. Działanie Ducha Świętego jest elementem koniecznym do zrozumienia rozwoju chrystologii.

Drugiego dnia również miały miejsce dwie sesje wykładów. W pierwszej wystąpił bp prof. dr hab. Michał Janocha (Artes Liberales UW) z wykładem „Ikona – ludzkie oblicze Boga. Historia ostatniego sporu chrystologicznego i jego konsekwencje dla współczesnej chrystologii”. Rozpoczął od rozróżnienia pomiędzy ikonoklazmem a aikonizmem. Pierwszy oznacza walkę z obrazami często poprzez ich niszczenie, natomiast drugie pojęcie jest tendencją zawsze występującą w chrześcijaństwie, polegającą na unikaniu przedstawień obrazowych rzeczy świętych. Teologia ikony zakłada aspekt chrystologiczny, chociażby w słowach ewangelicznych „Czyj jest ten obraz i napis”. Teologia obrazu jest chrystologią, ponieważ Chrystus jest jednocześnie obrazem i wcielonym słowem – napisem. Taki też ma być chrześcijanin, jako moneta boskiego Cesarza. Wschód rozróżnia obraz i podobieństwo. Człowiek jest zawsze obrazem Boga, ale po grzechu znika podobieństwo. Podobnie ikona, która zostaje zniszczona, jest niepodobna do swego pierwowzoru, ale ciągle pozostaje święta. Chrystus na krzyżu swoją krwią obmywa ludzką ikonę, przywracając jej w ten sposób podobieństwo do Boga. Istnieje cały nurt teologii obrazu zranionego, którego przykładem jest chociażby ikona częstochowska, na której zostawiono ślady po cięciach husyckich. Istnieje wiele obrazów, które krwawią lub też w sposób szczególny eksponują rany Chrystusa, na przykład po zmartwychwstaniu. Rany Chrystusa są toposem chrześcijaństwa. W Starym Testamencie panuje absolutny zakaz tworzenia obrazów, który jednak jest złamany w dwóch przypadkach: cherubów na Arce Przymierza oraz przedstawienia węża miedzianego. Koran nie zawiera zakazu przedstawiania osób świętych, ale przejmuje go ze Starego Testamentu. Tam też znajduje się podstawa ikononoklazmu, czyli sprzeczność obrazów z Bożym przykazaniem. Kto ją narusza, staje się bałwochwalcą. Zakaz starotestamentalny nie obowiązuje jednak w Nowym Testamencie, co wyjaśnia Sobór Nicejski II, ponieważ Bóg stał się człowiekiem. Tworzenie obrazów Chrystusa jest wyznaniem wiary w tajemnicę wcielenia. Nie czci się jednak materii, która przedstawia dane wyobrażenie, ale Stwórcę oraz tego, który dla nas stał się materialny, aby człowieka przebóstwić. W chrześcijaństwie występowały spory dotyczące obrazów. Aikoniczność dosyć mocno jest obecna w Kościołach Wschodnich, na przykład ormiańskim. Istnieje wspólnota Udynów w Azerbejdżanie, którzy do tej pory nie posługują się żadnymi obrazami. Ikonoklazm na Zachodzie brał się z tłumaczenie różnych słów greckich proskynesis i latrio za pomocą jednego łacińskiego adoratio. Na Zachodzie obrazy miały charakter bardziej katechetyczny, choć istniały również tendencje aikoniczne, na przykład Bernarda z Claivaux, od którego powstał ruch cysterski urządzający kościoły bardzo ubogo. Powoływano się na Chrystusa, który był ubogi, chociaż Maria Magdalena wylała na Jego stopy drogocenny olejek, co miałoby reprezentować bogatą sztukę wyposażenia kościołów. Nurt aikoniczny prezentował również Jan od Krzyża, tłumacząc, że do bogatej sztuki ludzie łatwo się przyzwyczajają, a jest ona niczym innym jak strojeniem manekinów. Wyznaczał surowy charakter cel zakonnych wraz z koncepcją nada. Jednocześnie jednak Hiszpania wydała wspaniały typ baroku. Widać zatem, że oba nurty idą obok siebie. Jeśli chodzi o rodzaje ikonoklazmu: mamy ikonoklazm wewnątrzkościelny: Jana Kapistrana czy Savonaroli, który nakazał spalenie świeckich obrazów przedstawiających zmysłowość. Inny rodzaj to ikonoklazm protestancki prowadzący do rozbicia chrześcijaństwa, choć nie miał charakteru głównej cechy protestantyzmu, ale był powodowany oddolnie. Wielkie straty poczynił w Lionie, Zurichu czy Utrechcie. Można odkryć tendencje ikonoklastyczne w podejściu do Eucharystii: im bardziej symboliczne się ją traktuje, tym większa jest niechęć do obrazów. Człowiek z natury jednak poszukuje obrazów. Największe zniszczenia miał ikonoklazm rewolucyjny, chcący zniszczyć Kościół w całości, a wraz z nim i jego obrazy. Do dziś nie da się stworzyć katalogu strat w dziełach religijnych po rewolucji francuskiej. Rozpoczęła się ona od dekapitacji figur króla, a skończyła na dekapitacji jego samego. Rewolucja komunistyczna wydawała czasopismo „Bezbożnik”, w którym nawoływano do niszczenia dóbr kościelnych, obrazów i ikon oraz przedstawiano graficznie bluźniercze sceny. Marksizm niszczył świątynie na niespotykaną w historii skalę. Straty ikon można ocenić na 40-50 mln, wiele z nich zamienionych na tarcze strzelnicze, skrzynki i tym podobne. Tyleż samo wylicza się ofiar ludzkich komunizmu. Zachodzi tu tragiczna analogia. Współczesny ikonoklazm walczy z religią za pomocą wizerunków na koszulkach, znaczkach, ale ostatecznie wzywa do tych samych form, co przeszłe rewolucje.

Następny wykład miał ks. prof. ucz. dr. hab. Damian Wąsek (UPJPII w Krakowie) na temat: „Chrystologia bez Chrystusa w teologii narracyjnej Adolpha Gesché”. Tytuł wykładu świadomie był wyrażony prowokacyjnie. Przywoływanemu teologowi chodzi o ważną sprawę mówienia o Bogu i człowieku. Twierdzi, że najważniejszą kwestią religii chrześcijańskiej jest relacja Bóg-człowiek, a nie chrystologia. Ludzie interesują się bardziej relacją z Bogiem niż opisowym Jego ujęciem. Chrystus nie jest w centrum wiary, ale jest nim prawda o relacji Boga z człowiekiem. Koncentracja na Chrystusie powoduje utratę sedna teologii. W Ewangeliach Jezus mówił o Ojcu, a po passze akcent pada na Ducha Świętego. Trzeba w pewnym sensie patrzeć Jezusowi w plecy, a nie w oczy, czyli iść za Nim, bo On jest środkiem do celu. To teologiczne ustawienie „zepsuli” Ojcowie Kościoła, którzy skoncentrowali się na Bogu filozofów. Spory teologiczne dotyczyły natur Chrystusa, a Chalcedon wyznacza tu oś sporu, która z punktu widzenia biblijnego jest zupełnie nieistotna. Chrystologia jest ważna jako teologia, czyli ukazująca Boga, który cierpi. Gesché odwołuje się tutaj do Lutra, dla którego krzyż jest w centrum, a nie teologia chwały. Według tego autora teologia uprawiana współcześnie w kluczu tradycyjnym prowadzi do ateizmu. Apostoł Tomasz uwierzył w momencie, kiedy dotknął się Chrystusowych ran. Patrząc zatem na Chrystusa, widzimy człowieka, w jakiego wierzy Bóg. Nie istnieje problem Jezus historii – Chrystus wiary w teologii narracyjnej, którą uprawia Gesché. Tekst natchniony jest bowiem formą literacką, a historia nie istnieje bez opowiadania. Samej historii nie da się zrozumieć bez komentarzy. Ewangeliści nie byli kronikarzami, ale wyrażali przekonanie, że Jezus jest zbawicielem. Trzeba zatem mówić o Bogu otwartym na człowieka, zamiast na odwrót – jak dzieje się to tradycyjnie. W Bogu jest jakieś człowieczeństwo. Prelegent od siebie dodał, że świat nas pokonuje na płaszczyźnie obrazów, a nie argumentów, a więc potrzeba apologii wyobraźni. Można ocenić Gesché jako ikonoklastę, ale trzeba pamiętać, że wokół nas w Kościele panuje herezja kiczu. Pełno jest obrazów fragmentarycznych, które domagają się ascezy.

Ostatnią sesję rozpoczął wykład ks. prof. dr. hab. Leszka Misiarczyka, patrologa z UKSW: „Obrona boskości Jezusa we wczesnych apologiach greckich”. Na podstawie tekstów Justyna wykazywał, że Jezus swoje bóstwo objawiał stopniowo, bo człowieczeństwo było oczywiste. Pierwszą herezją jednak nie było odrzucenie roszczeń Jezusa jako Boga, ale doketyzm, czyli konieczna stała się obrona Jego człowieczeństwa. Trzeba było tak czynić aż do III wieku. O bóstwie natomiast apologeci wypowiadają się bardziej pozytywnie niż w kategoriach obrony. Dominują trzy środowiska, wobec których należy dokonywać apologii, a więc politeizm, judaizm i herezje. W dyskusji z nimi została użyta koncepcja logosu, ale zawsze uzupełniana określeniami wziętymi ze Starego Testamentu, takimi jak Jezus jest Synem Boga Najwyższego. To właśnie z faktu Jednorodzonego Syna wynikła kwestia zrodzenia i dociekanie, na czym ono polega. Zawsze istniały argumenty z proroctw i zmartwychwstania. Apologeci unikają pojęcia stworzenia w stosunku do Chrystusa, co potwierdzi dogmatycznie Nicea. Apologeci tłumaczą również, co oznacza, że na początku Bóg stworzył świat. Chodzi o sens „w początku” czy „przez początek”, za którym rozumieją Logos. Z tego wszystkiego wynika moc boskiego Logosu, choć na początku niektórzy przypisywali Jezusowi godność anioła.

Ostatni podczas zjazdu wykład miał ks. prof. ucz. dr hab. Jacenty Mastej: „Czy Jezus był Bogiem? Propozycja wykładu z chrystologii fundamentalnej”. Przypomniał, że ważne jest, żeby poprawnie pokazać chrystologię fundamentalną, ponieważ prowadzi ona również do poprawnej eklezjologii. W wykładzie zasadnicze bazujemy na tekstach Nowego Testamentu, w których uznajemy autentyczne słowa i czyny Pana Jezusa oraz jak go rozpoznali i uwierzyli w Niego najbliżsi świadkowie. Zagadnienia poprzedzające wykład dotyczą historyczności postaci Jezusa, genezy Ewangelii, Jezusa historii – Chrystusa wiary. Metodą jest badanie samoświadomości Jezusa.

W dyskusji podsumowującej cały zjazd wskazano, aby nie dawać zbyt trudnych ćwiczeń z chrystologii, a z drugiej strony, muszą one jednak pobudzać do myślenia. Koniecznie trzeba osadzać chrystologię w liturgii, czego być może nieco zabrakło w wykładach. Apologeci jako tacy za bardzo nie nawiązują do liturgii. Zabrakło również kontekstu trynitologii, ponieważ spory o chrystologię były w tym samym czasie, kiedy dokonywały się dogmatyczne rozstrzygnięcia relacji Osób Trójcy Przenajświętszej. Na pytanie, jakie dzieła apologetyczne czytać z Ojców Kościoła, odpowiedź padła: zasadniczo wszystkie, ale przede wszystkim Justyna, który wykorzystywał tradycje żydowskie, a nie tylko greckie. Tertulian jest trudny, warto czytać Orygenesa. Całość zjazdu podsumował przewodniczący ks. prof. Przemysław Artemiuk. Wskazał, że jak zwykle po zjeździe ukażą się materiały i inne artykuły w formie książki w serii „Biblioteka Teologii Fundamentalnej”. Następny zjazd jest planowany w Pelplinie i miałby dotyczyć władzy w Kościele.